wtorek, 6 marca 2012

Nasza przygoda z teatrem


Zbójcy są nie tylko tekstem rewolucyjnym, ale są tekstem takim, można powiedzieć, rock’n’rollowym. Trudno nie zauważyć, że to co gdzieś profetycznie zostało zapisane przez Fryderyka Schillera w XVIII w., stało się takim dyskursem dominującym w kulturze od połowy XX stulecia. Wtedy po raz pierwszy, przy pomocy rock’n’rolla, młodzi ludzie odkryli, że nie muszą już naśladować swoich ojców i że ich marzeniem nie jest być dokładnie takim, jak ojcowie (…). Próbujemy inscenizować mit”[1]. Tak polski reżyser teatralny Jan Klata opowiada o swojej inscenizacji dramatu Schillera, wystawianej właśnie w teatrze Schauspielhaus w niemieckim Bochum (premiera miała miejsce 3 marca). Jako twórcy Projektu BABABAGA mieliśmy niewielki udział w przygotowaniu spektaklu, z czego jesteśmy dumni!

Biorąc pod uwagę, że Klata jest niewątpliwą gwiazdą współczesnego teatru, tym bardziej ucieszyliśmy się z możliwości dołożenia własnej cegiełki do jego najnowszego dzieła.

Jakiś czas temu odezwała się do nas pani Justyna Łagowska-Klata, pracująca nad scenografią i kostiumami do inscenizacji Zbójców. Odkryła nasze wyroby prezentowane przez nas na portalu Pakamera. Zainteresowana techniką wykonania naszych prac i końcowym efektem poprosiła o przygotowanie elementów strojów dla tytułowych rozbójników.

Praca nie była łatwa, zaprojektowanie misiurki, naramienników i innych elementów stanowiło nie lada wyzwanie. Z efektu końcowego byliśmy jednak zadowoleni i my, i przede wszystkim twórczyni koncepcji kostiumów. Efekty naszej pracy możecie oglądać na zdjęciach[2].



Dla zainteresowanych - szczegóły dotyczące spektaklu:

Zbójcy Fryderyk Schiller
Reżyseria: Jan Klata
Scenografia & Kostiumy: Justyna Łagowska
Choreografia: Maćko Prusak
Dramaturgia: Olaf Kröck

Obsada: Andreas Grothgar (Hrabia von Moor), Raiko Küster (Hermann/zbójca), Florian Lange (Franciszek), Nicola Mastroberardino (Schweizer/ zbójca), Ronny Miersch (Roller/ zbójca), Kristina-Maria Peters(Amalia), Bernd Rademacher (Daniel), Felix Rech (Karol), Dimitrij Schaad (Spiegelberg/ zbójca), Klaus Weiss (ksiądz)

Następne przedstawienia: 8.3. 2012 i 17.3.2012



[1] Źródło: http://www.dw.de/dw/article/0,,15786041,00.html

[2] Źródło: http://www.culture.pl/multimedia-pelna-tresc/-/eo_event_asset_publisher/Ny17/content/zbojcy-w-rezyserii-jana-klaty-%5Bfoto%5D

wtorek, 7 lutego 2012

Torebki i torby, czyli niekończąca się historia


Torebki BABABAGA to projekt, który stworzyłam wspólnie z siostrą. Projekt wyjątkowy i unikatowy, łączący w sobie idee hand - made i recyklingu.

Torebka, jak wiadomo, to dla kobiety rzecz kluczowa. Praktyczna, bo przecież bez pewnych rzeczy w zasięgu ręki funkcjonować się po prostu nie da. A te wszystkie niezbędne rzeczy trzeba gdzieś pomieścić. Ale torebka, to coś więcej, niż tylko przydatny „niezbędnik”: to uzupełnienie stroju, podkreślający go dodatek, ozdoba, gadżet. Tym wszystkim są torebki BABABAGA.

Każda z nas poszukuje „torebki idealnej” czyli takiej na „każdą okazję” i jednocześnie, zapewne żadna z nas jeszcze jej nie znalazła. Zazwyczaj mamy w szafie całą kolekcja różnych torebek. My postawiłyśmy na oryginalność i niepowtarzalność. Opracowałyśmy różne wzory i fasony, które mamy nadzieję przypadną do gustu wielu kobietom. W naszej ofercie znajdziecie torebki na różne okazje. Począwszy od dużych toreb na ramię, sprawdzających się na co dzień, po eleganckie kopertówki i torebki wizytowe, świetnie współgrające z eleganckim, wieczorowym strojem. Będą one idealnym wyborem dla kobiet chcących się wyróżnić i podkreślić swoją indywidualność.

Niezwykły materiał, z którego tworzymy nasze torby (aluminiowe zawleczki od puszek), oraz sposób wykonania powodują, że są one wyjątkowe, bez wątpienia przykuwają uwagę.









Zapraszam serdecznie do zapoznania się z naszymi produktami na stronie serwisu Pakamera i na naszych aukcjach.

niedziela, 22 stycznia 2012

Dziewczyna w skórzanej kurtce, czyli o ramonesce

Skórzana, czarna kurtka zapinana na zamki błyskawiczne. Chętnie ubierają się w nią depeszowcy i metalowcy. Podobne kurtki można też zauważyć u punków. Nazwa pochodzi od amerykańskiej grupy rockowej the Ramones, której członkowie występowali w takich kurtkach (Mirosław Pęczak, Mały słownik subkultur młodzieżowych). Tyle książkowych definicji sprzed lat. O czym tym razem? – to już pewnie jasne. O ramonesce.

Są słowa, których się nadużywa, w tym przypadku nie popełnię chyba jednak nadużycia jeśli powiem, że ramoneska, to rzecz kultowa. Co ciekawe, jej popularność sięga czasów, kiedy nikt jeszcze nie słyszał o chłopakach z NY znanych jako Ramones. Pierwszym popularyzatorem skórzanej kurtki noszonej przez motocyklistów był Marlon Brando. To on nadał zwykłemu ciuchowi nowe znaczenie: czarna skóra stała się wyrazem buntu i wolności, indywidualności i wiary w wolność jednostki, chciałoby się powiedzieć, choć te słowa odnoszą się do zupełnie innej kurtki.

Charakterystyczną kurtkę założył na siebie Brando w 1953 roku, kiedy to wcielił się w Johnnego, lidera motocyklowego gangu w filmie Dziki. Tak rozpoczęła się kariera tego niezwykłego wdzianka. Kurtka stała się nieodłącznym atrybutem młodych buntowników: ridersów – motocyklistów podobnych do filmowego Johnnego, rockersów – pierwszych fanów rodzącego się rock’n’rolla, odwołujących się w swoim zachowaniu i wyglądzie do Jamesa Deana z Buntownika bez powodu i właśnie do postaci stworzonej przez Marlona Brando w Dzikim.


Dwadzieścia lat później kurtka otrzymała miano, którym do dziś się ją określa. Stało się to, gdy popularność zdobył sobie powstały w 1974 roku zespół z Queens w Nowym Jorku, garażowi prekursorzy punk rocka –The Ramones. Odtąd czarne, skórzane kurtki zaczęli z upodobaniem nosić członkowie rockowych subkultur.

Dziś ramoneska nie musi świadczyć o subkulturowej przynależności, ciągle jednak kojarzy się z buntem, potrzebą niezależności i chęcią wybicia się z tłumu. Najpopularniejszą ostatnio zwolenniczką ostrego wizerunku, podkreślonego przez czarną skórę, jest bez wątpienia Lisabeth Salander, bohaterka szwedzkiej książkowej trylogii Millennium, a od niedawna również filmów na jej podstawie. Salander – outsiderka, buntowniczka, kobieta silna i niezależna, obdarzona nieprzeciętnym umysłem, niezwykłym informatycznym talentem i pamięcią absolutną. W filmowych adaptacjach w jej postać wcieliły się dwie aktorki: Noomi Rapace w pierwszej, szwedzkiej wersji filmu (Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet, 2009), oraz Rooney Mara, w goszczącej właśnie na naszych ekranach amerykańskiej wersji filmu, w reżyserii Davida Finchera (Dziewczyna z tatuażem, 2011).








Obydwie aktorki włożyły na siebie ramoneski, a sposób, w jakim ubiera się Lisabeth Salander, szybko stał się inspiracją dla projektantów. Wsklepach sieci H&M dostępna jest od niedawna mini kolekcja zainspirowana stylem filmowej hajerki. Stworzyła ją zresztą autorka kostiumów do filmu Finchera, kostiumograf Trish Summerville. Zaprojektowane przez nią stroje, to inspirowane stylem punk, cyber-punk z grunge’owymi naleciałościami skórzane spodnie, motocyklowe kurtki, bluzy z kapturem, postrzępione jeansowe spódniczki. Utrzymana w odcieniach czerni, szarości i ciemnej czerwieni jest naprawdę bardzo ciekawa.


By wrócić jednak do naszego tematu: poniżej prezentujemy naszą propozycję na nowoczesną ramoneskę. Męska kurtka z kolekcji H&M (choć nie tej inspirowanej filmem), wykonana ze wzmocnionej, impregnowanej tkaniny jest świetną propozycją dla tych, którzy chcą nadać swojemu strojowi odrobinę buntowniczego charakteru.

Kurtka dostępna na naszej aukcji

sobota, 21 stycznia 2012

O potrzebie wyjątkowości i ciuchowej tradycji z literaturą w tle

Dziś łatwo bawić się modą. Wszędzie, gdzie spojrzymy, mamy ogromną dostępność towarów i inspiracji.

Dziś też trudno bawić się modą. Z tych samych powodów. Bo przecież ta dostępność jest powszechna. Wszyscy mogą dziś kupić to, co autorytety świata mody wskażą jako interesujące i wpisujące się w aktualne trendy. Wszyscy mogą, wszyscy kupują i w związku z tym – wszyscy często wyglądają tak samo. Albo podobnie.

Są jednak tacy, którzy chcą się wyróżnić. Którym zależy na wyjątkowości, na prawdziwym wyrażeniu swojej indywidualności. Mam nadzieję, że to właśnie Wy, drodzy czytelnicy. Jeśli tak, to jesteście częścią ciekawej tradycji. Tradycji, o której wspominaliśmy w ostatnim wpisie. Był ktoś, kto bardzo ciekawie pisał o jej początkach.

Leopold Tyrmand, to o nim mowa. Wiele napisano na jego temat, wiele można o nim dziś powiedzieć: pisarz, dziennikarz, komentator i krytyk siermiężnej, wczesnoprlowskiej rzeczywistości. Miłośnik i propagator jazzu. Dusza towarzystwa, kobieciarz, warszawski bywalec. Ale i – i ta strona osoby Tyrmand interesuje nas tu najbardziej – dandys, esteta, arbiter elegantiarum, miłośnik mody dbający o to, by wyróżnić się z szarego tłumu. Łowca okazji, poszukiwacz odzieżowych perełek, przyjaciel zdolnych i otwartych na dziwne pomysły krawców. Dziś powiedzielibyśmy: trendsetter i to odważny. Wiedział, jak zrobić wrażenie strojem: …sztruksowe spodnie z „ciuchów”, angielska koszula, zamszowa kamizelka, doskonały fularowy krawat jeszcze z UNRR-y, juchtowe buty, autentyczne jitterburg-jive skarpetki w zielono-granatowe paski (fragment Dziennika 1954). Prawdziwy szyk. Niektórzy wbijali mu szpilki: bikiniarz, mówili. Dla Tyrmanda był to raczej komplement.

Tyrmand żył w ciężkich, dla kogoś takiego jak on, czasach. Rynek odzieżowy wyglądał wtedy tak, jakby rządził nim Kononowicz Krzysztof: nie było niczego. No, przynajmniej w oficjalnym obiegu. Bo poza tym, co oficjalne, poza sklepami, do których od czasu do czasu „rzucano” takie czy inne brzydactwa, istniały jeszcze wspomniane wyżej ciuchy.

Tak pisze o nich Tyrmand: W Warszawie taki bazar ze starzyzną nosi nazwę ciuchów i stanowi unikat wśród swych odpowiedników z innych miast Europy. Jest jak gdyby groteskowym paradoksem, przewrotnym żartem, wesołym dziwolągiem, albowiem stanowi – uwaga! – kuźnię mody (…). Warszawskie ciuchy stanowią centrum i wylęgarnię mody i elegancji, co prawda ekscentrycznej i ograniczonej do kilku tysięcy wyznawców obojga płci, nie mniej jednak mody autentycznej. I dalej: …niewielki, niechlujny, pełen błota i kurzu placyk na Pradze, pomiędzy kostropatymi murami dwóch ponurych czynszówek, zmienia się w pogodne wiosenne przedpołudnie w feerię kolorów, w festyn barwnych materii, w eldorado tkanin i kroju, w niezgłębioną akademię targów i okrzyków, zachęt i wyjaśnień, sprzeczek i zachwytów (fragment powieści Zły).

Tyrmand zachwycał się ciuchami i był biegłym łowcą okazji. A wszystko w myśl zasady, że przede wszystkim trzeba wyróżnić się z tłumu jednakowych ludzi. Wyjątkowość i odrębność – o to chodziło Tyrmandowi. O to chodzi też, mam nadzieję, nam.

Na dobry początek

Ciuszki, szmatki, fatałaszki. Polowanie na okazję, wyławianie perełek. Ciuchlandy, secondhandy, lumpeksy i bazarki. Wszystko to, powiedzmy sobie szczerze, wiąże się u nas z długoletnią tradycją. Już we wczesnym PRL – pisze pani Barbara Pietkiewicz w artykule traktującym o tej tradycji, zamieszczonym w jednym z ostatnich numerów „Polityki” – studentki i młode urzędniczki jeździły na bazar do Nowego Targu czy Rembertowa pod Warszawą po amerykańskie elastyczne bluzki z golfem, barwne sweterki zapinane na przezroczyste guziczki. Albo bodaj po same guziczki. Także po włóczkę z poprutych przez handlarki zniszczonych swetrów, przetykaną złotą nicią lub wymyślnie skudłaconą. Dziewczyny robiły z niej na drutach świetne kreacje. Paradowały potem w tym odzieżowym rozpasaniu po Krakowskim Przedmieściu, zwłaszcza te z ASP – motyle PRL.

Do tego dzisiejsza moda, czyli śledzenie trendów, łowienie nowinek, lektura prasy i traktujących o modzie blogów. Podpatrywanie, podglądanie, próbowanie – zabawa w ubieranie.

Fascynacja modą płynie bezpośrednio z fascynacji tym, co ładne, piękne, ciekawe, przykuwające uwagę, wyjątkowe. Owocem naszego zafascynowania tym wszystkim, naszej estetycznej wrażliwości, jest wymyślony przez nas sklep: IMG Studio. Znajdziecie w nim efekty naszych poszukiwań. Tych „ciuchowych” i innych: łowów na ładne rzeczy. Ten blog będzie uzupełnieniem i rozwinięciem sklepowej działalności. Na razie jest jej zapowiedzią.

Zapraszamy do lektury a za chwilę – do zapoznania się z naszą ofertą.

Zapraszamy wszystkich zainteresowanych odzieżowym rozpasaniem, wszystkich, dla których polowanie na okazję wiąże się z miłym dreszczykiem podniecenia, z modową przygodą.

Witamy!